sobota, 2 września 2017

Cześć!

Pamiętacie jeszcze o istnieniu tego bloga? Pamiętacie kto go prowadził?
Tak! To znowu ja, Sylwia. Postanowiłam powrócić do blogowania, swojej pasji.
Ehh... sama nie wiem od czego zacząć. Mam Wam tyle do opowiedzenia. Wszystkiego jest tak dużo. Nie wiem ile zajmie mi napisanie tego posta, jednak mam nadzieję, że przeczytacie do końca oraz, że postaracie się mnie zrozumieć.
A więc okej... Bloga oficjalnie zamknęłam na początku grudnia 2016 roku. Przyczyny były następujące: brak czasu na pisanie, brak motywacji i brak wszystkiego co wiąże się z blogosferą. Dostawałam mnóstwo wiadomości typu: "Kiedy nowy post?", "Wrócisz jeszcze?", "Sylwia tęsknimy, dodaj coś!".
Te wiadomości dodawały mi tyle motywacji. Jednakże nie na tyle żeby tutaj wrócić i pisać. Mijały dni, tygodnie. Postanowiłam zrobić coś ze swoim życiem. Podjąć się nowych wyzwań, spróbować czegoś zupełnie innego. Dlatego poszłam na pierwszy trening z łucznictwa. Nigdy nie podziwiałam tego sportu i dziwiłam się ludziom, jak mogą trzymać łuk w ręce i strzelać do tarcz, i potem chodzą po te strzały i tak w kółko. Sądziłam, że to strasznie nudne, żałosne, monotonne. I wiecie co? Kurcze, to co wydawało się nudne i żałosne stało się moją pasją i totalnym uzależnieniem.
Poznałam dzięki temu ludzi, którzy dużo wnieśli do mojego życia i są teraz moimi przyjaciółmi. Wiem, że zawsze mogę na nich liczyć. Łucznictwo było oderwaniem się od smutnej i szarej rzeczywistości, która męczyła mnie każdego dnia coraz bardziej. Czułam się z tym okropnie.
Ostatnie trzy miesiące były dla mnie koszmarem. Nienawidziłam szkoły, ludzi. Niemal codziennie po szkole dopadał mnie smutek, często płakałam nie potrafiąc się opanować. Do pewnego momentu. Pierwsza miłość. Brzmi banalnie. Prawda? Ale do rzeczy...
Otóż, znalazłam sobie drugą połówkę. Wiadomo początki były cudowne. Jednak cholernie się zawiodłam. „Spodziewaj się niespodziewanego.” Tak, właśnie. To przysłowie opisuje mnie i moją sytuację. Możecie się domyślić co było dalej.

Depresja? Cooo? To brzmi tak niedorzecznie, bo przecież ja mam dopiero 16 lat. Nie jadłam, nie piłam, mało spałam ( praktycznie w ogóle), napady lęku i strachu przed ludźmi. Kawa, napój energetyzujący i tak ciągle, zero jedzenia. Momentalnie zaczęłam chudnąć, spodnie, które były za ciasne, zrobiły się za luźne.Stawałam na wadze i patrzyłam jak wskazówka z dnia na dzień jest coraz niżej. Chodziłam jakbym się czegoś naćpała. Mało kontaktowałam i gdyby nie pewna osoba, która nagle wkroczyła w moje życie, być może tkwiłabym teraz w okropnej chorobie zwanej Anoreksją.

Dziś mamy 3 lipca 2017 jest prawie pierwsza a ja siedzę i opisuje Wam moją historię. Szczerze? Sama nie wiem kiedy ten post ujrzy światło dzienne. Wszystko się zmieniło, zaczęłam inaczej patrzeć na świat i nie jestem już tą smutną i ponurą osobą, która była sceptycznie nastawiona do niemal wszystkiego.
„Musisz uśmiechać się do ludzi, a zobaczysz, że oni odpowiedzą Ci tym samym” są to słowa mojego trenera, który powtarzał mi to niemal w kółko, i który nauczył mnie być uśmiechniętą i pozytywną osobą. Bardzo mu za to dziękuję. To całe wsparcie jakie dostałam od bliskich.. Po prostu aż brak mi słów. Bo to co w sobie dusiłam, pomału niszczyło mnie od środka i nie dawałam już sobie z tym wszystkim rady. Pomogli mi.Pomogli mi wyjść z tego całego bagna, pomogli mi się podnieść i iść dalej. Nie umiem im za to podziękować.
Odsunęłam od siebie też osoby, które nic do mojego życia nie wniosły i przez których nie miałam nic więcej oprócz problemów.
Skończyłam Gimnazjum i zostawiam za sobą wszystko co się z nim wiązało. Całe te stare otoczenie. Teraz czeka mnie nowa szkoła, nowi ludzie i nowe przygody.
Życzcie mi powodzenia. Sylwia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Wielki powrót czy koniec z blogiem?

Bardzo długo zastanawiałam się czy powrócić na bloga. Zadając sobie mnóstwo pytań, odpowiadałam jednoznacznie - to koniec. Chwilę później ...